sobota, 6 lutego 2010

Mała rzecz, a cieszy

W Irlandii jest mnóstwo charity shop-ów czyli sklepów, w których organizacje dobroczynne sprzedają tanio ofiarowane im rzeczy używane lub nowe. Można znaleźć w nich dosłownie wszystko od ubrań, akcesoriów, książek, gazet, płyt, mebli począwszy, a skończywszy na przedmiotach kuchennych, ozdobnych i dekoracyjnych. Magia tych sklepów polega dla mnie na tym, że nigdy nie wiem co uda mi się znaleźć i uwielbiam to uczucie niepewności. Dziś we trzy kobietki wybrałyśmy się na obchód sklepów w celu znalezienia przebrań na moją imprezkę urodzinową w stylu lat 60-tych i 70-tych. Wróciłam do domu z kolejnym drewnianym świecznikiem;) Płacąc za niego całe 1Euro planowałam przeróbkę w stylu decoupage. Po dokładnych oględzinach zdecydowałam, że zostanie takim jakim go kupiłam...indyjski, prosty, drewniany.



Wieczór spędziłam na pogaduchach z Zabką i pewnej malarskiej twórczości "podłogowej" ale o tym będzie więcej jak już nasze zakończone dzieło zawiśnie na ścianie;)

5 komentarzy:

  1. Śliczny jest! Nie próbuj z nim nic robić bo w jego prostocie cały urok ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. cieplutko się zrobiło od tych zdjęć :)a śniegu macie tak duż jak my? w celach porównawczych zapraszam na podgląd sytuacji na mym blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że Nowy Rok sprawił, że wygrałyśmy swoje pierwsze candy :-) Ta szcześliwa aura na pewno zagości u nas dużej. Pozdrawiam zimowo!
    ps. Piękne zdjęcia przyrody!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziuki za udział w moim candy! Nowa zabawa wkrótce! Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Agatko nic nie zrobię, obiecuję;)

    Micuch za tym śniegiem to mi tęskno ogromnie,byłam u Ciebie widziałam fotki i to zimowe słoneczko;)ach...

    Diablo dziękuję i Twoje poczynania fotograficzne również będę podglądała;)

    To ja Tobie dziękuję Grabko za zorganizowanie zabawy;)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń