środa, 24 lutego 2010

Lusterko od Jagodzianki

29 stycznia w Dekupażowni Jagodzianki wygrałam pierwsze w życiu Candy - lusterko ozdobione techniką decoupage. Miało być radosne, w ciepłych kolorach i takie właśnie jest;) Dotarło do mnie wczoraj i w szary, typowo irlandzki dzień kiedy kompletnie przemoknięta wróciłam do domu sprawiło mi ogromną radość. Zdjęcie za zgodą Jagodzianki zapożyczyłam z jej bloga. Prawda, że śliczne;) Jagodzianko jeszcze raz Wielkie Dzięki*)

piątek, 19 lutego 2010

Spacer...gorąca czekolada...filiżanka...hair

Jestem już właściwie 5 minut przed snem. Dzień, który minął był długi choć zaczął się dla mnie dopiero przed jedenastą kiedy to poranne słońce przedarło się przez chustę zawieszoną na oknie.
Z Izabelką pobiegłyśmy wydrukować kilka niezbędników, a później tuż przed czekoladowym spotkaniem z Moniką zrobiłyśmy szybki obchód kilku charity shop-ów. Znalazłam kolejny świecznik bo świeczników nigdy za dużo, zwłaszcza jeśli kosztuje 50c, a ja wciąż mam mnóstwo świec.


Już ma swoje miejsce na parapecie.

Poza nim odkryłam piękną, unikatową filiżankę z kokosa i zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. 
Nawet nie wiedziałam, że takie też robią;) Nie będę z niej piła (chybaże mleczko kokosowe) i jeszcze nie wiem na co ją przeznaczyć. Na razie wystarcza mi sam fakt jej istnienie;)

Po gorącej czekoladzie w Tribes pospacerowałam po mieście, świeciło słońce, wiał chłodny wiatr. Zjadłyśmy z Moniką pyszne galaretki malinowe, złożyłam w pracy podanie o kilkutygodniowy wyjazd do Elche w Hiszpani i z niecierpliwością będę czekała na odpowiedź;)
Wieczór spędziłam z Żabką w jej pięknym pokoju. Piłyśmy pyszną, zieloną herbatę, oglądałyśmy zdjęcia z moich urodzin i film "Hair" Milosa Formana bo pasował do zdjęć;)
Przy okazji sfotografowałam szkatułkę wykonaną techniką decoupage, którą Paula dostała ode mnie na przedostatnie urodziny i pomyślałam, że też Wam ją pokażę.
 
Dobrej Nocki i Spokojnych Snów

wtorek, 16 lutego 2010

Myrtleville

W niedzielne popołudnie wybraliśmy się na spacer do malutkiej, nadmorskiej miejscowości położonej niedaleko Crosshaven. Bardzo lubię niewielką plażę w Myrtleville, urocze irlandzkie domki i za każdym razem te same radosne psiaki biegające po okolicy. Po raz pierwszy w tym roku założyłam mój ulubiony wiosenny płaszczyk;) Spacer choć nie był za długi sprawił mi ogromną radość bo wcale, a wcale się go nie spodziewałam. Taka niespodziewajka w środku dnia i jeszcze włosy moje czesane wiatrem, całowane słońcem...







niedziela, 14 lutego 2010

pacyfki...kwiaty...koraliki...janis joplin...rock'n'roll

8 lutego obchodziłam swoje 30-te urodziny;) Pomyślałam, że okrągła liczba to doskonały pomysł na zorganizowanie imprezki dla moich przyjaciół i znajomych. Nie byłabym sobą gdybym czegoś zabawnego nie wymyśliła bo nie chciałam żeby była to zwyczajna impreza. Uwielbiam muzykę z lat 60-tych i 70-tych więc stała się ona tematem przewodnim wczorajszej zabawy. Oczywiście obowiązywały również stroje stylizowane na epokę dzieci kwiatów. Przygotowaniami wystroju wnętrza zajęłam się już kilka dni wcześniej. W malowaniu chusty pomagała mi Żabka i oto efekty naszej pracy;)



Przy okazji miałyśmy doskonałą zabawę;)

Imprezka odbyła się wczoraj i była fantastyczna;) Był tort, szampan, życzenia, przepiękne prezenty, dobre jedzonko, przebrania pomysłowe, przekraczające moje najśmielsze oczekiwania, dużo tańców i śmiechu.




Chciałabym bardzo serdecznie podziękować moim gościom bo to dzięki nim tak fantastycznie mogłam świętować moje 18-te urodziny;) Oczywiście dostałam fantastyczne, idealnie trafione prezenty, które ledwo zmieściły się na zdjęciach.


Moją własnością stało się: piękne lustro, dwa szale w zieleni, dwie zapachowe świece, cudna torba indyjska, rozkładany drewniany stolik, który zawsze chciałam mieć, płyta z indyjską muzyką, zabawna piłka do skakania, kamienna szkatułka, szafeczka z ceramicznymi szufladkami, książka "Best ever craft project book", błękitnych para kolczyków, zestaw srebrnych kolczyków z wisiorkiem, budzik kotek, urocza pacynka pingwinek, czekoladki, wazon wiklinowy, ogromny zestaw pachnących kulek do kąpieli, trzy bukiety kwiatów i kartki z życzeniami, które mam nadzieję się spełnią;)


Dziękuję raz jeszcze, jesteście kochani i znacie mnie najlepiej na świecie*)

sobota, 6 lutego 2010

Mała rzecz, a cieszy

W Irlandii jest mnóstwo charity shop-ów czyli sklepów, w których organizacje dobroczynne sprzedają tanio ofiarowane im rzeczy używane lub nowe. Można znaleźć w nich dosłownie wszystko od ubrań, akcesoriów, książek, gazet, płyt, mebli począwszy, a skończywszy na przedmiotach kuchennych, ozdobnych i dekoracyjnych. Magia tych sklepów polega dla mnie na tym, że nigdy nie wiem co uda mi się znaleźć i uwielbiam to uczucie niepewności. Dziś we trzy kobietki wybrałyśmy się na obchód sklepów w celu znalezienia przebrań na moją imprezkę urodzinową w stylu lat 60-tych i 70-tych. Wróciłam do domu z kolejnym drewnianym świecznikiem;) Płacąc za niego całe 1Euro planowałam przeróbkę w stylu decoupage. Po dokładnych oględzinach zdecydowałam, że zostanie takim jakim go kupiłam...indyjski, prosty, drewniany.



Wieczór spędziłam na pogaduchach z Zabką i pewnej malarskiej twórczości "podłogowej" ale o tym będzie więcej jak już nasze zakończone dzieło zawiśnie na ścianie;)

czwartek, 4 lutego 2010

Zapachniało wiosną z bliska

Po drodze do pracy zawsze mijam kamienny murek pełen uroczych niespodzianek. Niewielu ludzi je dostrzega i przystaje, niewielu pewnie zauważa murek, który o każdej porze roku wygląda inaczej. Teraz jest na nim mnóstwo maleńkich paproci, listków, mszaków otulonych kropelkami rosy, błyszczącymi w nieśmiałych promieniach słońca.





 

środa, 3 lutego 2010

Czerwono-czarne kule

Uwielbiam naturalną, drewnianą biżuterię;) Chciałam Wam pokazać dość duże ale lekkie kule zaplecione na czerwonym rzemyku. Surowe drewno pomalowałam farbami akrylowymi i zabezpieczyłam kilkoma warstwami lakieru akrylowego. Dziś będę je nosiła bo są takie optymistyczne;) Zaraz zmykam na pogaduchy do Tribes. To taka jedyna w Cork, przytulna kafejka z charakterem, do której zawsze chodzę. Zza chmur leniwie przebija się słońce więc nie mogę się doczekać jego promyczków. Na zdjęcie załapał się jutowy woreczek, w którym dostałam od Żabki świąteczne kadzidełka i szyszki znalezione prawie dwa lata temu w parku w Lizbonie;)