W Irlandii zaczęła się już chyba jesień bo nabawiłam się pierwszego jesiennego kataru. Obudziłam się o poranku z bólem gardła, przez cały dzień było mi zimno i pociągałam noskiem.
Wiedziałam, że pora deszczowa w końcu nadejdzie ale łudziłam się, że poczeka z tym chociaż do września.
Tak więc wieczór spędzam w łóżeczku z moimi ulubionymi Strepsils o smaku pomarańczowym z witaminą C i zestawem innych kolorowych tableteczek.
Na szczęście mam trochę słonecznikowego światła, które wyhodowałam kiedyś zastanawiając się jak to jest malować farbami witrażowymi. Kiedy tylko zapalam świeczkę na ścianie tańczą piękne, kolorowe, pełne ciepła cienie słoneczników.
"...a światło naprawdę niech świeci w ciemności,
OdpowiedzUsuńzapala się w mroku i drży..."
Uwielbiam takie natchnione przemioty, nie dość, ze same w sobie są piękne to jeszcze tym pięknem nas zarażają :) buziaki i dziekuję za komentarz
OdpowiedzUsuńAniu dziękuję,uwielbiam blask małego światełka w ciemności dlatego świec, lampionów, kadzidełek zawsze będzie u mnie pod dostatkiem;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Mirelko;)w Tobie też artstyczna dusza kwitnie i oby ich na świecie jak najwięcej było;)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMusi być przyjemnie zasiąść przy takim lampionie :)
OdpowiedzUsuńVierrna jest bardzo przyjemnie i od razu się cieplej robi;)
OdpowiedzUsuńpiękny klimatyczny votive w ciepłych kolorkach, czekam na kolejne :P zapraszam na swoj witrażow blog, również maluję na szkle :)
OdpowiedzUsuń