niedziela, 25 lipca 2010

Spontaniczny biwak

"Bo życie to spontaniczność..."

Biwaku miało nie być bo dziwna pogoda, bo będzie padać, bo brak części sprzętu, bo już późny, sobotni wieczór, bo zimne noce na Wyspie. Zebranie ostatnich rzeczy zajęło mi 10 minut i nim się obejrzałam siedziałam już w samochodzie w drodze do...do sklepu po kiełbaski i piwko oczywiście bo bez nich nie wyobrażałam sobie siedzenia przy ognisku. Prowiant kupiliśmy w ostatniej chwili i teraz został tylko wybór miejsca. Dość późnym wieczorem dotarliśmy na plażę w okolicach White Gate. Namiot rozbijaliśmy już po ciemku ale od czego jest niezastąpiona czołówka;)
Dopiero o poranku zobaczyłam w jak pięknym miejscu zadomowiliśmy się na noc.











4 komentarze:

  1. Ale Ci zazdroszczę. Piękne zdjęcia i miejsce. Super . Proszę więcej zdjęć :-).
    Pozdrawiam
    Danka

    OdpowiedzUsuń
  2. miejsce rzeczywiście piękne :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam takie spontaniczne pomysły! :)
    Miejsce rzeczywiście rajskie :)
    Ale ślimaka nie lubię ;) Identyczne zjadają mi ogródek. Wieczorem jeździ się na nich, jak na skórkach od banana, tyle ich jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Spontaniczne wyjazdy zawsze są najlepsze, zwłaszcza gdy zapomni się czegoś, np ognia do rozpalenia ogniska ;) Pękne miejsce.

    OdpowiedzUsuń